Wesele w plenerze Imperial Wedding, to było mega wydarzenie, na które przyszło nieco poczekać. Historia tego ślubu, jak i wielu planowanych na 2020 rok, była podobna. Zamknięcie, przekładanie, odrobina nerwów, by wszystko zsynchronizować. A w tym przypadku synchronizowaliśmy się aż czterokrotnie, by jesienią zeszłego roku spotkać się w czwartek. Pandemia pokazała jedną ważną sprawę, że nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania, a każdy dzień tygodnia jest dobrym terminem, by powiedzieć sobie „Tak”.
Same przygotowania i ceremonia już dostarczyły wielu ciepłych emocji podgrzewanych przez Olę i Mateusza. Było wiele uśmiechu, nieco wzruszeń, no bo w końcu udało się zebrać całą rodzinę, przyjaciół i zorganizować imprezę, w wymarzonym miejscu.
IMPERIAL WEDDING – wesele blisko natury
Tak naprawdę Imperial Wedding robi wrażenie jak miejsce wyjęte wprost z marzycielskiej wyobraźni. W pięknym otoczeniu parku i zabytkowego dworku, na uboczu miejscowości Otfinów, stanowi świetną inscenizację do pięknej, plenerowej uroczystości. Już wjeżdżając na alejkę łączącą drogę główną z parkiem, zaczynamy wyczuwać klimat miejsca. Wysokie na kilkanaście metrów drzewa witają nas swoimi rozpostartymi gałęziami. Potem wyłaniają się namioty i podest, pięknie wyglądający zarówno w świetle dnia, jak i w nastrojowym oświetleniu nocnym. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji być w tym miejscu, trzymam mocno kciuki, abyście mogli się tutaj znaleźć, zaczerpnąć tego klimatu i spędzić wspaniały czas zabawy weselnej.
Taki mamy klimat
Wesele w plenerze wymaga nieco odwagi, bo wiadomo „taki mamy klimat”, że do końca nie możesz być niczego pewien. Ale tutaj chyba zawsze jest dobre okno pogodowe, to pewnie przez pozytywną energię otaczającą ten zakątek.
Wesele w plenerze to okazja do tego by Wasi goście poczuli nieco inna aurę, to również szansa na ciekawą pamiątkę fotograficzną, bo wydarzeń w zasięgu wzroku fotografa jest tu naprawdę dużo.
Budowanie reportażu w jednakowych (plenerowych) warunkach oświetleniowych, to możliwość czystej koncentracji na samych kadrach. To też dodatkowy atut. Ale jest tu wiele pozafotograficznych.
Slow wedding
Atmosfera slow, strefy relaksu, nietuzinkowe otoczenie, namioty, zabytkowy dworek w tle, huśtawka na drzewie, wiele detali również oświetleniowych, no i dobra akustyka, dla tych co mają bardziej wyczulone ucho, choć może mniej wpływająca na powstanie samego kadru.
Choć może w tym przypadku „slow” byłoby nieco mylące. Bo umówmy się, natura, otoczenie skłaniają do relaksu, jednak jak wpadnie tu ekipa, która we krwi ma red bulla, to „slow” zamieni się w „speed” w trzy sekundy.
Już nie pamiętam nazwy kapeli, która tu zagrała, ale swój fach wykonali niezwykle umiejętnie. Jeśli mi samemu nóżka chodzi i czuję jakbym niewidzialny śmigał po parkiecie pomiędzy parami, grupkami, kółeczkami i innymi tanecznymi konfiguracjami, to jest dobrze. Naprawdę dobrze.
Jeszcze dwa zdania o zdjęciach grupowych
Tak. Reportaż trzeba czasami wystosować na rzecz bardziej statycznych sekwencji, gdy pojawia się potrzeba sfotografowania z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Lubię tę część, choć nie zawsze jest po mojej myśli, bo czasami grupówki gaszą trochę entuzjazm w ludziach. Szczególnie te na baczność, ale tych unikam jak ognia. Tutaj miałem i świetną przestrzeń do zdjęć rodzinnych i wspaniałych ludzi, którzy z uśmiechem dali się sfotografować. A na deser, w gronie dziewczyn, sfotografowałem Olę i Mateusza w dziesiątkach konfiguracji.
Ehh, dużo by tu pisać i rozpływać się w superlatywach samego miejsca, ale bez takiej Pary Młodej, jaką miałem przyjemność fotografować, nawet ślub na Marsie nie byłby wart bez nich podróży. A jak było? Sprawdźcie.
Wesele w plenerze Imperial Wedding
Mam nadzieję, że dobrze spędziliście czas i fotografie, które udało mi się złapać na ślubie Oli i Mateusza przypadły Wam do gustu. Wspomnieć muszę jeszcze o tym, że z Olą i Mateuszem dzielimy jeszcze pasje do gór, czego wyraz daliśmy na plenerze w Pieninach, wychodząc na Wysoki Wierch, robią fantastyczną robotę przy takich porywach wiatru, że hoho, schodząc już po ciemku, całe szczęście z zapasem światła w kieszeniach (może się skuszę niebawem, by pokazać ten materiał na blogu). No i jeszcze jedno, ten Pan Młody ma dobre oko i swoje górskie eskapady fotografuje, co możecie docenić na jego Instagramie oraz stronie (Insta, www).
Mega fajny reportaż, pełno emocji , uśmiechu ! Super