Sesja ślubna na Pustyni Błędowskiej. Umawiając się na sesje ślubne pytam Was, czy macie już swoje pomysły na miejsce jej wykonania. Często zdajecie się na mnie. Szukam takich terenów, które zarówno będą pasowały do Waszych stylizacji, jak i do pory roku. Czasem są to miejscówki z piękną zielenią, jeziorem, górami, podsumowując – naturą. Niekiedy wybieramy na plener ślubny otoczenie z architekturą: miejską, czy też pałacową. Z Kingą i Adrianem szybko ustaliliśmy, że będzie to Pustynia Błędowska. Bardzo się ucieszyłem na tą propozycję, bo jeszcze tam nie fotografowałem, a widziałem już kilka ciekawych przedsięwzięć zdjęciowych w tym pustynnym otoczeniu. Ustaliliśmy więc miejsce, potem termin, no i w drogę.
Prognozy pogody na ten dzień były dość ciekawe, rzekł bym…., bo nad Polskę zbliżał się orkan (taki pieroński wiatr, co porywa czapki i parasole, no ale ryzyko jest wpisane w ten zawód). Orkan nie zawiódł, a jadąc przez autostradę spotkałem ścianę deszczu, która zrodziła w mojej głowie myśli o powrocie do domu. Na szczęście ciekawość fotografa kazała mi jechać dalej i sprawdzić warunki na miejscu, bo kilkukrotnie jadąc ponad 100 km w jedną stronę, można spotkać na mecie inna pogodę. Deszcz ustał. Przynajmniej do momentu, aż wjechałem na Pustynię Błędowską. Tam moim oczom ukazał się piękny, epicki obraz. Pustynia, wiatr i uciekająca do samochodu inna para młoda ze swoją panią fotograf. Goniła ich czarna chmura. Uciekli. Zostałem sam, czekając na przyjazd Kingi i Adriana. W międzyczasie zjawił się nasz filmowiec, a tuż za nim moja para. Szybkie rozejrzenie się po okolicy. No to startujemy.
Pustynia Błędowska bywa szalona
Zmienność pogody, to była największa uciążliwość tej sesji, ale też jej niesamowity atut. Ciężkie chmury były przewiewane silnym wiatrem, za nimi napływały kolejne, spomiędzy nich raz za razem wyglądało ostre słońce. Para młoda świetnie pracowała w tych warunkach, zapominając momentami o przeszywającym zimnie. Był czas na przytulasy, portrety, spacerki. W szybkim tempie, nieco ponad godziny zdjęć (uwaga: wspólnie z filmowcem) mieliśmy gotowy materiał. Nie straciliśmy ani sekundy, a efekty tego dnia cenię sobie bardzo i chciałbym się z nimi właśnie podzielić.
Poniżej przedstawiam Wam historię pleneru ślubnego, w nieco ekstremalnych jesiennych już warunkach.