Ślub inaczej

Ślub inaczej

Ślub inaczej nam z tego wyszedł. Jasiek powiedział, że idziemy na żywioł i spontan, więc ja tak samo tym wpisem chcę nieco spontanicznie opowiedzieć ich historię. Niecodzienną, planowaną…, a jednak zorganizowaną w ostatnim momencie.

AKT I

Zaczynając od początku, to w czasie pierwszego lockdownu nikt nie wiedział na czym „stoi”. Kwietniowe śluby, poza jednym, zostały przesunięte. W maju totalne zero imprez. Nie zdziwił mnie więc telefon od Gabrysi i Jaśka, że ich czerwcowa impreza również stoi pod znakiem zapytania. Wiedziałem, że ślub się odbędzie, natomiast czy będzie impreza, do końca nie byliśmy pewni.
W końcu w ostatnich dniach maja padły zapowiedzi, że „wesela ruszają”. Super. Rozmowa z Jaśkiem. Informacja, że robimy, ale na totalnym spontanie, bo na powrót do pierwotnego planu wesela było już za mało czasu. Dosłownie kilka dni, no więc…
Wpadłem z odwiedzinami na etap przygotowania się Jaśka, potem Gabrysi. Wszystko w końcu działo się jak powinno. Powrót do normalności. Potem Jasiek przyjeżdża genialnym oldsmobilem, do którego zdjęć śliniło się już paru znajomych. Młodzi się witają, całują, błogosławią ich rodzice, wsiadają do samochodu. A ten najważniejsze, że…. odpalił

Ceremonia w Makowie Podhalańskim, dawno tu nie byłem, a w świątyni wcale. Piękne wnętrza, bardzo przestrzenne. Padają słowa przysięgi. Rodzice są wzruszeni. Dzień nabrał rytmu. Wychodzimy z kościoła. Młoda para przyjmuje życzenia.

AKT II

Jedziemy do Zamku w Suchej Beskidzkiej, gdzie mamy kilkanaście minut na swobodną sesję zdjęciową. Towarzyszą nam rodzice młodej pary, z którymi zaraz zjedzą wspólny obiad. Mam okazję fotografować tu pierwszy raz, myślę, że nie ostatni. Naturalna sesja ślubna w takim miejscu to po prostu samograj.

AKT III – Wesele w agroturystyce

Zamiast tradycyjnego imprezowania w lokalu weselnym, Gabrysia z Jaśkiem zaprosili wszystkich do zagrody agroturystycznej w Lachowicach. Miejsce na odludziu, zapewniające przestrzeń i swobodę.

Na miejscu zjawiliśmy się z gośćmi sporo przez nowożeńcami, także mieliśmy okazję na zmianę strojów na bardziej luźniejsze.
Rodzina wraz z przyjaciółmi szybko wzięła się do „ostatecznego” przygotowania i powitania pary młodej. Na polanie pod ścianą lasu zawiesili girlandy świetlne, ustawili stoły, rozpalili grilla. Czekało nas świętowanie inne niż zawsze. Wesele pod chmurką.

W końcu pojawiła się para młoda. Szczęśliwa i uśmiechnięta. Padły toasty. Rozpoczął się popołudniowy chill out.
Moja refleksja po tamtym dniu jest taka, że wszystko się da wykonać. Jeśli zdarzą Wam się jakieś przeciwności, zawsze możecie spróbować podejść do „tematu” inaczej, nie zrażać się, nie załamywać, a znaleźć nieco dystansu do sytuacji.
Tak. Piszę to w momencie, gdy „zakaz wesel” jest znów w całym kraju i do końca nikt nie przewidzi co nasz czeka za dwa miesiące, gdy po Świętach Wielkanocnych powinniśmy każdej soboty imprezować na ślubach. Być może trzeba będzie zweryfikować wiele planów i spróbować organizować Ten Dzień inaczej.

AKT IV

To nasze kolejne spotkanie. Umówiliśmy się pod Tatrami, najpierw w Łapszance, potem… się zobaczy, jak czas i pogoda pozwolą. Trafiliśmy dobrze. Góry odsłonięte, łąki zazielenione. Z całego popołudnia powstało wiele naturalnych kadrów. Pamiętam, że pod koniec sprintem zasuwaliśmy do samochodów, bo nadeszła deszczowa chmura. Równie szybko zniknęła, a my mieliśmy jeszcze szansę na kilka zdjęć w pomarańczach zachodu.

6 komentarzy

Możliwość komentowania została wyłączona.