Plener ślubny w Bieszczadach

Plener ślubny w Bieszczadach. Wyobraź sobie, że jesteś w jednej z najpiękniejszych w naszym kraju scenerii. Świeci słońce, Jesteś z bliską sobie osobą. Czy to wystarczy do szczęścia. Myślę, że tak.

O plenerze w Bieszczadach marzą chyba wszyscy. I pary młode i fotografowie. Przestrzeń, swoboda, pejzaże zapierające dech. A do tego wielki sprzymierzeniec (lub nie, jak wolisz) – wiatr. To on właściwie wykonał za nas całe zadanie. Nie pozwolił na dłuższą chwilę się zatrzymać. Nadał szalony rytm do fotografowania. I jemu się poddaliśmy.

Chatka Puchatka

Wychodząc pod Chatkę Puchatka, miejsce obdarzone przez bieszczadzkich turystów kultem, wyruszaliśmy we względnej ciszy pogodowej. Dopiero na grzbiecie góry dotarła do nas fala porywistego wiatru, co przy temperaturze kilku stopni, potęgowało odczucie zimna. Oczywiście o fotografów się nie martwcie. Mamy czapki, rękawice, warstwy tłuszczyku po schabowych z całego sezonu. Nam zimno nie będzie. Ale Oni? No tak. Ogrzeją się miłością, a dodatkowo skorzystają z pomocy przyjaciółek, które czuwają za każdym kadrem z kurtkami w pogotowiu (wielkie dzięki dziewczyny, byłyście niezastąpione). To taka zasada. Logistyka. I poświęcenie.

Połoninę odwiedziłem dopiero drugi raz. Mój debiut w tym miejscu, który był dwa lata wcześniej, też przyniósł mi dużo satysfakcji. Również w słonecznej pogodzie, ale w sierpniowych temperaturach. W zieleni. Wejście było nieco dłuższym szlakiem i zajęło więcej czasu, ale także warto było (dla ciekawskich zamieszczam link, tamten wpis również znajdziecie na blogu, o tutaj)

Listopadowe słońce i otoczenie dają nam już odczucie innych barw, tych jesiennych. Mieniących się miedzią i złotem. A w tym roku przyznam, że ta pora mnie dopieściła, dając wiele szans na zabawę z kolorami podczas sesji ślubnych.

Projektując album dla Moniki i Adama przemyciłem zdjęcia z Chatki Puchatka. Sam jestem czasem sentymentalny, a z racji zbliżającej się przebudowy tego miejsca, mam nadzieję, że również fajnym wspomnieniem będzie odtworzenie sobie tego jak wyglądało w czasach „kultu” (mam nadzieję, że miejsce to zatrzyma swój klimat chociaż w połowie).

Przepis na plener

Monika i Adam niezwykle swobodnie podeszli do pleneru. Najlepsze pozowanie jest bez pozowania. Kilka wskazówek i działamy. A temperatura i chłodek sprawiły, że na moment nie oddzielili się od siebie. I o to w tym wszystkim chodzi. Proste?