Janiowe Wzgórze

Janiowe Wzgórze. Każdy z nas przywozi wiele wrażeń ze ślubów. Gdy jesteśmy fotografami, gośćmi weselnymi, muzykami, parą młodą – odbieramy ten dzień w szczególny dla siebie sposób. Bagaż naszych obserwacji i przeżyć z tego dnia zostaje w naszych głowach. No chyba, że mocno się zabawimy (fotografowie raczej tego nie czynią) i pamięć nam się zresetuje…

Dojeżdżając na miejsce reportażu przejechałem przez znane mi miejsca, które stanowią dla mnie podróż do moich reportaży i niespełnionych jeszcze planów fotografii architektury. Od lat odwiedzam rodzinne strony Moniki i Adama, jednak łapiąc w kadry zupełnie inną niż ślubna rzeczywistość. Taką z pogranicza sacrum, historii i sentymentu. Kiedyś opowiem coś więcej. A przede wszystkim pokażę nieco zdjęć. Podczas jazdy na plener w góry nie omieszkałem o tym parze trochę poopowiadać. Mam nadzieję, że nie przynudzałem.

Zmieniając na chwilę temat. Nie wiem czy też obserwujecie lekkie odejście od tradycji weselnych ostatnio? Ja się osobiście cieszę, jeśli takie akcenty można jeszcze odnaleźć na ślubie. Czasami jestem etnologiem z aparatem, stąd też z wyczuleniem szukam podobnych okazji. A tutaj pojawiło się efektowne wykupywanie panny młodej, ze śpiewem i dobrym napitkiem, którego miałem przyjemność kosztować już w domu. Temperament wesela niekiedy trudno ocenić tuż przed wyjazdem na ceremonię, ale tutaj wiedziałem, że szykuje się dużo, gęsto i w szalonym tempie. Było co fotografować.

Najlepiej sami zobaczcie i oceńcie.

Janiowe Wzgórze

Parę słów o Janiowym Wzgórzu, miejscu w którym fotografowałem po raz pierwszy. Sala Moniki i Adama nawiązywała do klimatu rustykalnego. Wszechobecne drewno bardzo miło wpływało na atmosferę, dawało przyjemne efekty akustyczne muzykom, a mnie wiele swobody do fotografowania. Parkiet dość obszerny, śmiało mieszczący wesela rozmiaru XXL. Tak naprawdę bardzo prosta aranżacja środka daje wiele możliwości, z których „moja para” skorzystała. Słodki bufet, barmani, fotobudka, kącik dla dzieciaków to wszystko znalazło swoje miejsce bardzo intuicyjnie. Ale co tam ściany i mury, deski i stoły, gdyby nie super goście i muzyka. A tą ostatnią zapewniał

Zespół Madam

Bardzo energetyczni ludzie. Z pomysłem na granie, bawienie, interakcję. A przede wszystkim dobrzy wokalnie i instrumentalnie. Z takimi zespołami uwielbiam pracować, bo ich wkład w zdjęcia na parkiecie jest nieoceniony.

Fajnie jest patrzeć jak ludzie się lubią. I to tak naprawdę. Jak jedno wodzi wzrokiem za drugim. Miłe są te gesty – gdzieś pomiędzy wydarzeniami i te małe uśmiechy. Poszukajcie ich na zdjęciach. Są tam. Zapraszam.